W czekoladowym lesie

Ns farmach w czekoladowych "lasach" zamiast głosów
radiowo-telewizyjnych słychać opowieści o lokalnych
mafiach i inne skandaliczne historie
Jak okiem sięgnąć banany, kakao, albo bananowce z kakaowcami, bo ich korzenie lubią się nawzajem. Plantacje trzciny cukrowej ilościowo niewiele odstaja, a i ryż ma sporo do powiedzenia. Pierwszego wieczoru Ninia, sześciomiesięczny, głośno szczekający obrońca farmy bardzo niechętnie patrzy na to, jak zapuszczam się w czekoladowy las. Bordowe owoce niedługo  zamienią się w różowe czyli będą gotowe do zbioru. Te całkiem zielone muszą poczekać, aż spurpurowieją, a potem się zaróżowią.
Jednostki wyróżniają się jasnozielonym kolorem, to szlachetna, droga odmiana. Chińscy kupcy tego nie rozróżniają i za różowe płacą jak za zboże, czyli jak za jasne kakao. Od wieczornego ryżu con manestra zostawiam kawałki wieprzowiny i karmię Ninię.
Na drugi dzień ze spokojną Ninią idę dalej w głąb plantacji, gdzie ukrywają się skarby w postaci smoczych owoców, czyli pitaje. Ich owoce zakwitają tylko w nocy i  kwitną tylko przez 20 minut. Ileż potrzeba szczęścia, by go zobaczyć. Trudno też zobaczyć krzyż południa w całości, bo chmury chcą często być na pierwszym planie. Zazdrosne o blask najjaśniejszych gwiazd. Zawsze którąś zasłonią.

Wysokie słodkie tyczki czekają na ścięcie. Pole trzciny cukrowej jest gotowe do żniw. Pora zaczynać, więc żniwiarze podkładają ogień na suche dolne partie trzciny. Torują sobie w ten sposób drogę. Jak ogień przejdzie przez całe pole, przegoni węże i jadowite ślimaki, zaczną ścinać cukrowe tyczki.
Mniej spektakularne są żniwa ryżu. Kombajn jeździ w kółko, a za nim na ryżowe ściernisko natychmiast opadają stada białych czapli, polują na odsłonięte robaki.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz