Inti Raymi u stóp ojca Imbabury


Cayambe – szerokość geograficzna 0

Jest 21 czerwca, roztańczony pochód przechodzi ulicami Cayambe. Mężczyźni w czerwonych kapeluszach, czerwonych ponczach, białych spodniach, espadrylach. Kobiety w drobno plisowanych spódnicach w różnych kolorach, które współgrają z haftem bluzek i kapelusza. We włosach mają wstążki. To uczniowie i studenci w tradycyjnych strojach, z tańcem i śpiewem, pociągając za sobą mieszkańców miasta i turystów, idą na święte, według tradycji miejscowych Indian, wzgórze Puntiatzil.

Zespoły taneczno-muzyczne tańczą do muzyki gitar, bandolin i fletni. W odróżnieniu od innych miejsc w północnym rejonie ekwadorskich Andów, imprezy w Cayambe charakteryzują się śpiewem kupletów przez kobiety, które są adresowane do mężczyzn. W innych regionach jest odwrotnie. Kuplety (coplas) to czterowersowe poetyckie kompozycje rymowane, przeznaczone do śpiewania, mają wymowę satyryczną. Dyrygujący poszczególnymi zepołami są przebrani za postać diabła Humy, inaczej Diablumy, którego pomnik stoi na rynku przed kościołem. Cayambe leży niemal na równiku i symboliczny glob, na którym na którym stoi Diabluma wygląda jakby diabeł chciał chciał stopę wetknac dokładnie w środek świata i zamieszać. 

Diabluma ma 2 twarze, jedną z przodu, drugą z tyłu, dzięki czemu nigdy nie jest odwrócony tyłem do swojego bóstwa. Jego postać ma duże uszy i nos oraz sterczące włosy. Stąd w górnej części maski Diablumy, którą noszą tancerze, znajduje się 12 sterczących wypustków. Reprezentują one węże, które symbolizują pradawną mądrość andyjską.

W ręku nosi bicz lub laskę do odstraszania niechcianych duchów, które wędrują po ziemi. W lewej ręce trzyma wypchanego kota, jako symbol uzurpátora, tego, który ukradł ziemię, ku   przestrodze, by nikt nie był taki jak konkwistadorzy. Stopy Diablumy pokryte są futrem, pięty ma z przodu, a palce z tyłu.

Nosi białą lub kolorową koszulę i białe spodnie. W talii przewiązany jest fahą w różnych kolorach i nosi zamarros. Żywe kolory stroju symbolizują andyjską flagę (wipala). Według tradycji diabeł Huma (nazywany też Haya Huma) jest uważany za przewodnika lub doradcę społeczności i reprezentuje przywódcę i wojownika, posiadacza życiowej energii.

Na wzgórzu Puntiatzil, będącym ruinami piramidy, jest ułożony krąg z owoców i płatków kwiatów. Pośrodku zatknięta jest wiphala, kwadratowa flaga andyjska, składa się z kwadracików o 7 kolorach. Kompozycja stanowi tzw. ofiarny stół do odprawienia ceremonii Inti Raymi.

Cały czas żarzy się węgiel drzewny polany aromatyczną żywicą kopal. Służy do obrodu oczyszczania. Wystarczy przesunąć kapelusz kolistym ruchem nad dymem, by go nim „napełnić“ i nałożyć na głowę.

Sobotni pochód w Cayambe, odbywa się pod znakiem róż. Region charakteryzuje się farmami kwiatów, głównie róż.  Róże z okolic Cayambe i Tabacundo uznaje się za napiękjniejsze na świecie. Mają duże kwiaty o mięsistych płatkach. Stąd też w pochodzie, obok lokalnych grup tanecznych, maszerują właściciele hacjend, los chagra na swoich koniach. Zdecydowana większość produkcji jest eksportowana za granit, bardzo dużo do Rosji. Ekwadorczycy nie mają zwyczaju darowania kwiatów. Kwaciarnie w tym kraju są w liczbie śladowej. Kwiatów używa się głównie do wiązanek pogrzebowych.

Imprezy związanez Inti Raymi w Cayambe połączą się z obchodami św, Jana i św. Piotra i potrwają do 9 lipca. 

Wracam stopem do Otavalo. Zatrzymuje się taksówkarz jeżdżacy kamionetą, (popularne taksówki operujące między miastem, a otaczającymi go wioskami). Rozmawiamy o odbywających się w tym regionie Andów imprezach poświęconych słońcu. Zbliżamy się do jeziora św. Pawła, w oddali widać jego taflę, błyszczącą dokładnie u stóp wulkanu Imbabura, by mógł się w nim przeglądać. Jesteśmy na wysokości osady Gonzales Suares i kierowca mówi mi, że dzisiaj o 17.00  tutaj też mają imprezę wraz w wręczaniem tzw. bukietów kogutów. Robią to właśnie w wigilię sw. Jana.

Bukiet kogutów - Gonzales Suares



W ostatniej chwili decyduję się pojechać do Gonzales Suares. Zbliża się godzina 16.00 i jestem w Cotacachi. Wychodzę na wylotówkę, ale samochody tylko mnie mijają , nie reagując na wyciągnięty kciuk. Zatrzymuje się Juana, jedzie do Quito, więc może mnie wysadzić obok jeziora na wysokości osady. Doskonale wie, gdzie to jest, bo jej babcia stamtąd pochodzi.

Przed godzina 17-tą schodzę do wioski. Spotykam grupę meżczyzn i kobiet, niosą koguta za nogi. Ma je związane i zwisa głową w dół. Idą do domu priosty, czyli odpowiedzialnej za organizację tego święta wśród sąsiadów. Zebrali się już wszyscy, więc wychodzą na ulicę i zaczynają tańczyć sanjuanito. Noszą stroje typowe dla sąsiedniego cantonu, Cayambe. Mężczyźni przygrywają na gitarach i fletach. Kobiety polewają canelaso - mocny swojski alkohol przygotowywany z cynamonem. Formują taneczny pochód, tańcząc przechodzą główną ulicą, mijają centrum, gdzie zgromadzeni widzowie czekają na punkt kulminacyjnuy imprezy. Łączą się z innymi grupami, nadchodzącymi z różnych stron i wspólnie, wymachując od czasu do czasu kogutami, kierują się do centrum. Muzyka poszczegolnych zespołów miesza się ze sobą, zwłaszcza, że niektóre grupy odtwarzają ją z głośników umieszczonych na jadących przed nimi samochodach.

Nikt nie kieruje ruchem samochodów. Gdy napotkają roztańczony pochód, po prostu muszą stać i czekać, aż zwolni sie droga. Nie ma objazdów, bo przez wieś prowadzi jedna droga.
Tradycją pielęgnowaną przez osady wzdłuż jeziora San Pablo jest wręczanie tzw. bukietów albo gałęzi kogutów z okazji Inti Raymi. Polega to na tym, że koś otrzymuje w danym roku koguta i po roku, w następne święto słońca, musi wręczyć sztuk 12 zarządowi wioski.

Zwyczaj wywodzi się z dawnych obrzędó na cześć andyjskich bóstwa, obrazuje pomyślność osiąganą dzięki płodności matki ziemi.

Strażnicy wodospadów - Peguche



Rankiem 22 czerwca, na placu w Peguche, dzieci ustawiają się do pochodu. Dziewczynki ubrane są w tradycyjne anako, haftowane bluská i faczaliny. Chłopcy w białe koszule i spodnie, mają piekne długie warkocze. Razem idą do szkoły. Niosą tzw. zamek z owoców, ustawiają go na szkolnym placu. Przed nim ułożony jest ofiarny "stół".

Tayta y Mama, (w języku kichua oznacza ojca i matkę, oznacza też lokalnych mędrców, przedstawicieli starszyzny), składają podziękowanie matce ziemi. Podnoszą każdy przedmiot i obchodzą z nim dookoła. W swoich przemówieniach dziękują pracującym na roli dziadkom i rodzicom i podkreślają jak ważne jest, by uczyć dzieci tej pracy, np. robić cziczę (napój z kukurydzy), bo jeśli nie, to zostanie nam tylko coca-cola. Musimy szanować i  uprawiać ziemię, czerpać z niej jak należy, to ona nas będzie żywić. Bez tego jesteśmy pasożytami na ziemi. Następnie wkłądają produkty do symbilicznej dziury, wlewają też cziczę i wkładają copalerę, naczynie, w którym palony był węgiel z żywicą. Na koniec ma miejsce poczęstunek. Matki w swoich chustach przyniosły ryż z fasolą i prażoną kukurydzą. Po posiłku kobiety krążą z wiadrami i serwują chiczę.
W południe od dźwięku churo, instrumentu z muszli spondylus, zaczyna się ceremonia na głównym placu wioski. Na środku leży już kompozycja z kwiatów i owoców jako stół ofiarny. Ma kształ koła podzielonego na 4 części (4 żywioły). Na środku stoi tayta, któremu towarzyszą muzycy. Tradycyjny strój mężczyzn regionu to białe spodnie i espadryle, granatowe ponczo i biały kapelusz. Dodatkiem są długie włosy zaplecione w warkocz.

Szaman dokonuje rytualnego oczyszczenia wodą. Obrzędowi poddana jest ekipa towaryzsyca pryewodnicycej parlamentu. Po kolei stają przed szamanem i rozładają ramiona. Curandelo nabiera wody w usta i spluwa na oczyszczanego. Następie bierze gałęzie pokrzywy i zaczynając od głowy omiata nimi ciało, przepędza w ten sposób złe moce.

Po rytuale oczyszczenia, tańczą w kole taniec Inti Raymi na cześć boga słońce. Wszystkim gościom serwowany jest obiad. Wieczorem zaczną się tańce, które mogą potrwać do świtu.

Minionej nocy kąpali się w znajdujących się za wsią wodospadach. Indianie mieszkujący w okolicach Otavalo i Cotacachi uznają za święte wszelkie źródła wody, wodospady i rzeki. Służą one do odprawiania rytuałów. Rytualnych kąpieli dokonują co roku nocą, między 21-24 czerwca. Taka kąpiel oddala złą energię nagromadzoną w ciągu roku i dodaje sił, pozytywnej energii i wigoru w codziennym życiu.

Do wodospadu prowadzi malownicza ścieżka z niewysokim omszałym murem z obu jej stron. Po drodze mijam tzw. drzewo płodności, gdy się je obejmie, zapewni dobrobyt i płodność. Poznany we wsi Jorge zachwyca się okolicznym lasem, opowiada jakie zwierzęta tam można spotkać – są wśród nich: płazy, gady, zające, lisy, łasice, kolibry, jaskółki. Poza tym drzewa, którym przypisuje się właściwości lecznicze, np. myrtus communis, (poroton) – o jadalnych liściach i nasionach, ponadto quishuar – święte drzewo Inków i cholan- cudownie żółto kwitnący.

 

W okolicy znajdują się ruiny młyna przwdopodobnie z XVII w. i tzw. muzyczny kamień. Legenda mówi, że gdy w noc Inti Raymi pozostawi się na nim instrument, rano będzie nastrojony. Pamiątką przeszłości jest też kamienny kalendarz słoneczny, który służył do wskazywania pór zbiorów i przygotowania ziemi oraz termalno-mineralne baseny, zwane basenami inki, chociaż wybudowane w XVII w.

Jorge opowiada mi o indiańskich odpłatnych rytuałach medycznych, jakie wykonywane są w niektórych społecznościach. Wykorzystują do nich silny halucynogen - ayawaskę oraz lżejży - kaktus san pedro.


Boksujący ziemię - Cotacachi


Jest 4:00 rano 22 czerwca, przyjeżdża po nas Antonio. Z Bladim i Frankiem zabieramy po drodze jeszcze kilkoro znajomych i jedziemy nad strumyk za miastem. Księżyc już zaszedł, świecimy sobie oczami i latarką z jednego telefonu. Chcemy dojść do źródła strumienia, ale jest ono zajęte przez mieszkającą w pobliżu kobietę, która pierze i przy okazji się kąpie, jest naga. Schodzimy trochę niżej gdzie łączą się dwa potoki. 

- To bardzo dobre miejsce – mówi Sulema – tam gdzie łączą sie dwie wody, jest mocniejsza energia.
-  To nasz indiański zwyczaj - mówi Antonio. - Nasi przodkowie czcili słońce i całą przyrodę. Dzisiaj jest specjalny dzie
ń, kiedy ziemia robi zwrot i wydziela niezwykłą energię. To dla nas dzień podziękowań dla matki ziemi za płody jakimi nas obdarowuje. Ziemia rodzi wszystko, co człowiek potrzebuje. Woda to krew ziemi. Dlatego ma dla nas szczególne znaczenie. Nasí dziadkowie i ich dziadkowie, kąpali się zawsze w noc Inti Raymi, żeby zregenerować siły witalne.

Musimy złożyć ofiarę matce ziemi. Sulema przyniosła kawałek kurczaka, gotowane ziemniaki, fioletową kukurydzę, jabłka. Każdy musí usszczypnąć po kawałku wszystkiego i wypowiada swoje podziękowania oraz prośby. Wszyscy w kiczua, ja po polsku. Wygrzebaliśmy obok drzewa niewielką jamę i tam wkładamy jedzenie. 

 Antonio jest wśród nas tym, który dokonuje rytualnego obmycia wszystkich po kolei. Używa gałęzi tzw. rośliny mydlanej (zamiast pokrzywy), jej liście, po zgnieceniu, a zwłaszcza nasiona, wydzielaja lekką pianę. Pierwszy wchodzi do wody po kolana, Carlos. Antonio przykłada gałęzie do jego głowy, następnie moczy je i omiatającymi ruchami lekko biczuje całe ciało. Następnie każe mu splunać na gałązie, których używał i je wyrzuca. Teraz Carlos ma się sam „namydlić“ liśćmi i spłukać nabierając wody do naczynia. Kobiety wchodzą na końcu, w przeciwieństwie do mężczyzn, stoją spokojnie, nie szczękają zębami z zimna. Do kąpieli używają wewnętrznego anako (rodzaj spódnicy używanej przez Indianki w ekwadorskich Andach, prostokątny duży płat materiału, który w odpowiedni sposób owija się wokół talii. Anako jest podwójny, wewnętrzny jasny i zewnętrzny ciemny). Po obrzędzie jedziemy jeść, czekają na nas: gotowane ziarna choclo i bobu, mięso, ser.

Wieczorem wracam znów do Cotacachi. Wita mnie Silvia z narzeczonym Jeffersonem i znikają na chwilę na targowisku. Wracają z zamarros i dwoma ogromnymi kapeluszami. - To na jutro, jeden dla mnie, drugi dla mojego wujka, bo będziemy tańczyć z innymi mężczyznami – mówi Jefferson – zabaczysz wszystko jutro – dodaje. Wsiada do taksówki i wraca do swojej wioski. A my z Silvią, Ester i kurczakiem na kolację do swojej.

Święta Barbara - pokojowa osada


Piątkowy wieczór. We wsi słychać muzykę. Grupa chłopców i mężczyzn, tańcząc, chodzi od domu do domu. Wszędzie tańczą, śpiewają i czekają na poczęstunek. Mogą wejść w każdymmomencie, do każdego domu, bez pozwolenia czy zaproszenia i jest to zaszczyt dla gospodarzy. Nad płynącym przez osadę potokiem, o północy zgromadziła się spora cześć mieszkańców. Na brzegu ułożony jest „stół“ ofiarny z owoców i płatków kwiatów. Zaczynają odprawiać dziekczynny rytuał na cześć boga słońca. W jego trakcie pojawia się znak krzyża, czytany jest też fragment evangelii w języku kiczua. Poza tym dokonując oczyszczenia czy to dymem czy wodą, zaczynając ruchem w górę na wysokość głowy, następnie, poprzez klatke pieriową, wzdłu rozpostartych ramion. W wypowiadanych słowach oprócz podziękowań na cześć matki ziemi, są podziękowania za wspólnotę i jedność osady, za wspólną pracę i świętowanie. Dał się słyszeć głos smutku, że młodzi, którzy wyjeżdżają do miast studiować, przestaja się interesować sprawami wspólnoty i zarzucają tracycje.

Teraz zakopują jedzenie w ofierze. Każdy z przedstawicieli bierze kawałek z każdego produktu i wklada do przygotowanej dziury. Przechodzą do rytualnych kąpieli w celu oczyszczenia i zregenerowania sił witalnych. Rozebrani, cierpliwie stoją w kolejce, w temperaturze kilku stopni. Na zregenerowanych czeka gorąca zupa gotowana w kotle przez kobiety i gorące kanelaso. Meżczyźni tanecznym krokiem będą krążyć po wsi do 3. nad ranem.

Jest bardzo zimno, w domu też. Indianie andyjscy są przyzwyczajeni, ja nie. Rano czekam aż słońce wzejdzie wyżej. Skończyła się pora deszczowa i mimo epoki chłodnych wiatrów, słońće w górach świeci niemal codziennie. Luz Maria przygotowała śniadanie. W trakcie rozmawiamy o weselnych zwyczajach. Gdy młodzi już jakiś czas są razem, rodzice przychodzą do domu dziewczyny i omawiają ślub. Rodzice chrzestni kupują narzeczonym weselne stroje. Zaproszeni goście przyjeżdżają z prezentami. Są to rzeczy potrzebne w domu.

Wybieramy się do Cotacachi zobaczyć główny punkt świętojańskich obchodów, tańce mężczyzn na placu, ale mamy problem co na siebie włożyć. Wiadomo, że bluzkę, anako, fahę i faczalinę, ale haftowanych bluzek dziewczyny mają pół szafy. Gdy uporałyśmy się z ich wyborem, musimy wybrać kolor anako, czarny czy niebieski, a może granatowy i jaką do tego faczalinę, w tym samym kolorze czy inną, która pasuje do koloru haftów. Jaką fahę i jaką tasiemkę do włosów? Czas na biżuterię. Jaką kolię, kolczyki i bransoletki? Tylko z butami nie ma problemu, tzw. indiańskie espadryle, dziś w większości podeszwę mają gumową, taka wersja jest o wiele tańsza. Nie mają zapięcia, w przygotowane haftki wkłada się i zawiązuje nitkę.

W niedzielę przed południem z osad otaczających Cotacachi schodzą na główny plac miasta tańczące grupy mężczyzn i towarzyszące im kobiety z jedzeniem i cziczą. Mężczyźni noszą wysokie kapelusze z bardzo szerokim rondem i zamarros. Tak wygląda typowy tancerz z rgionu Cotacachi. Policja otacza i eskortuje każda grupę. Tańczą w kółko wokół placu. Na każdym z czterech rogów zataczają dodatkowe koła. Wspomagają się instrumentami: churo, fletnie, flety, melodiki – używają tylko niewielkich rozmarami instrumentów, by nie utrudniały tańca, który jest agresywniejszy w porównaniu z innymi rejonami Andów. Poszczególne zespoły pooddzielane są kordonem policji, by zapobiec wypadkom z poprzednich lat, kiedy to pod wpływem alkoholu, tancerze z różnych osad zaczynali się bić. Były też ofiary śmiertelne. Grupa z naszej osady wyróżnia sie na tle innych, nie noszą ogromnych kapeluszy, bo twierdzą, że są niewygodne, obszerne ronda często o coś zahaczają i mówi się, że to najbardziej pokojowa wioska w okolicy. Nigdy się nie biją.

Z każdą popołudniową godziną atmosfera gęstnieje, tancerze niestrudzenie zapatean, czyli mocno uderzają stopami w ziemię w rytm muzykim jakby boksowali ziemię nogami. Z nastaniem zmroku wracają do swoich osad. Jutro znów w południe zejdą do centrum Cotacachi wystukiwać rytm sanjuanito - andyjskiego tańca z rejonu Ekwadoru. W ten symboliczny sposób starają się utrzymać matkę ziemię obudzoną, by przyjęła składane jej w tych dniach ofiary.

W ten sposób Cotacachi obchodzi sw. Jana w połączeniu z Inti Raymi. W kolejny weekend tym samym tańcem będzie świętować sw. Piotra. Tańce rozpoczną się w wioskach w czwartkową noc. W piątek i sobotę meżczyźni znów będą wystukiwać nogami ten sam rytm w centrum miasta. Dlaczego tańczą tylko meżczyźni? Taka jest tradycja. Kobiety też mają swój dzień, ostatní dzień imprezy, będą tańczyć w niedzielę. Tak samo tańczą w stolicy prowincji Ibarrze. W całej prowincji Imbabura poniedziałek po sw. Janie jest dniem wolnym.


Poniedziałkowy poranek w Cotacachi świeci pustkami. Sprzątający uparali się z toną śmieci pozostawionych na placu. Maszeruję w stronę panamericany. Dopiero po godzinie siódmej zaczyna sie jakikolwiek ruch. Zatrzymuje się Luis Gonzalo. Na wieść, że jestem z Polski, mówi po polsku „dzień dobry“ i „dziękuję“. Jest muzykiem, przez kilka lat mieszkał w Europie i grał na ulicach. Minęło już 20 lat od jego pobytu w Polsce, tyle słów udało mi się zachować w pamięci.