Ten uśmiech miss Ekwadoru przesyła specjalnie do Polski |
Zagęszczenie w centrum miasta tego wieczoru wynosi chyba 100 osob ma metr kwadratowy. Przedostanie się w którąkolwiek stronę wymaga dużej siły fizycznej. Na maleconie jest jak w pociągach trzeciej klasy na Sri Lance. Tak się cieszą z XIX wiecznego wzywolenia miasta jego mieszkańcy. Już niezależni od Hiszpanii, nie nękani napadami piratów ani angielskich, ani francuskich, biorących sobie guayaquilskie kobiety jako nalożnice. Świętują swoją niezależność i jedzą lukrowane na czerwono jabłka.
Miasto założył w XVI w. hiszpański odkrywca i konkwistador Francisco de Orellana. Do dziś jedna z głównych arterii miasta nosi jego imię.
Jest takie
miejsce, w pobliżu maleconu, gdzie spotkało się dwóch panów i uknuli plan
niepodległej Ameryki Południowej. Tu się zaczęła niepodległość państw kontynentu.
Byli to Jose San Martin i Simon Boliwar, argentyński i wenezuelski przywódca.
Dali oni początek Wielkiej Kolumbii, podzielonej potem na Kolumbię, Wenezuelę i
Ekwador. W pobliżu legendarnego miejsca spotkania stoi pomnik obu panów i 9 października nieustannie stoi przed nim kolejka do zrobienia sobie rodzinnej fotografii.
Jeszcze jeden uśmiech, tym razem królowej Guayaquil |
Tego wieczoru bary szczególnie pękają w szwach. Pilzener w dzbankach krąży między stołami, a na ekranach telewizorów szaleje Marc Anthony, czyli Marco Antonio Muniz, bożyszcze Ameryki Łacińskiej.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz