Na południe
do stolicy bananów, a potem w górę, by zobaczyć doliny z zielonym dnem. W górze
myślałam, że to ryż. Okazało się, że trzcina cukrowa. Soczysta zieleń, jak
wiosennych młodych liści. Bo i temperatury tu panują cały rok wiosenne. Je się podsuszone i smażone mięso podawane z gotowanym maniokiem albo mote,
czyli gotowaną kukurydzą o dużych ziarach. Pije się alkohol robiony na bazie
trzciny cukrowej albo kukurydzy, który co kilkadziesiąt kilometrów nazywa się
inaczej.
Kraj wiecznej wiosny, czyli niezbyt wysokie góry Ekwadoru, upodobali sobie
będący w jesieni życia Amerykanie i Europejczycy. Oprócz Cuenki w Azuay, takim
ulubionym miejscem jest Wilcabamba (1500 m n.p.m.) w prowincji Loja. Tam najcześciej
rankiem lub wieczorem spotkać można wysokiego pana, albo panią ubranych na
sportowo i z psem. Dlaczego tylko biali wyprowadzają psy? Czy Ekwadorczycy nie
mają w domach psów? Mają, ale nie mają tradycji ich wyprowadzania.
Loja jest
usytuowana mniej więcej 200-250 m niżej niż Cuenca. I noce są zdecydowanie
przyjemniejsze, w Wilcabambie jest jeszcze cieplej, a w Catamayo gorąco jak na
wybrzeżu. Wilcabamba słynie z długowiecznych ludzi, bez problemu żyją sto albo
więcej lat. W centrum każdej ekwadorskiej miejscowiści jest kościół, przed nim
obowiązkowo duży plac zwany parkiem. W Loja często pada. Zawsze znienacka. Najstarszy
plac przed najstarszym kościołem ma zadaszone chodniki wokół. I ma to swoje
uzasadnienie w pogodzie. Kiedyś wiedziano jak budować. Ale współcześni
lekceważą taki detal.
Parki
rozrywki w rejonie gór są rozmieszczone na obrzeżach lub kilka kilometrów za
miastem. W weekendy zapełniają się rodzinami. Są tam atrakcje dla dzieci, na rusztach obraca się ulubiona potrawa regionu - świnki morskie, najpopularniejsze źródło mięsa Indianina. Świnki sa nabite na ruszt w całości. Z nogami i łbem. Gdy się pięknie usmażą, również w całości lądują na talerzu. Są też miejsca na przygotowanie
własnego grila, albo restauracje. I zawsze jest mini zoopark. Często przyglądam
się małpom, u nich zawsze tyle się dzieje, nie pozwalają widzowi się nudzić. Dlaczego ciągle widzę jak kopulują? Czasami wypatrzę coś ekstraordynarnego, co widzę pierwszy raz w życiu.
W Loja jest
jeden charakterystyczny park, tak kichowaty, że aż miły. Czerwona lokomotywa
strzeże wejścia. W wagonach za nią jest kafeika internetowa. W samym parku specjalna część dla rowerowych
akrobacji i zbiór najbardziej charakterystycznych budowli dla różnych kultur
świata. Na wyspie pośrodku jeziora Wenus z Milo;-)
W najbardziej
na południe wysuniętej prowincji Loja nie ma kolorowo ubranych Indianek, bo nie
ma tam Indianek. Najwięcej tu osadników hiszpańskich. Czasami zajrzy ktoś z
Saraguro, ubrany prawie cały na czarno. I sami nie wiedzą dlaczego tak się
ubierają. Bo czarny przyciąga słońce i jest cieplej? Na znak żałoby po
zamordowanym władcy Inków? Nie wiedzą, albo nie chcą powiedzieć. Albo tak im się podoba. Każdy kto o tym
pisze, wywodzi swoje teorie. Ja swojej jeszcze nie mam, powtarzać za innymi nie
będę. Może się z czasem dowiem.

Śledzę
ciemno ubranych indian i jadę za nimi aż do ich Saraguro. Czyli wspinam się
znów w górę. Zaczyna mi się podobać od tej wysokości gdzie idzie kuma do kumy w
gości i po drodze co robi? W Europie się miesza palcem na smartfonie i trzyma
słuchawki na uszach. A tam idzie indianka i przędzie wełnę po drodze. W parku
na ławkach, na przystankach, w autobusach to samo. Zawsze mają przy sobie
trochę wełny do sporządzenia nitki, albo gotowy motek i dziergają coś na
drutach. Czapki, skarpetki poncza, wszystko co się przyda zwłaszcza po
zachodzie słońca.
Kobieta
ubrana w czarny materiał uformowanany na kształt długiej spódnicy, bluzkę,
która może być w różnym kolorze, oczywiście z haftami; ramiona owinięte w
ciemny szal i ciemny kapelusz na głowie, a na szyi misterna kolia z drobnych
kolorowych koralików, albo kilka warstw korali z drobnych paciorków, to typowa
przedstawicielka regionu Saraguro. I własy ma piękne, piękne, bo długie, jak Azjatka. Stroju dopełniją często, jak u innych
górskich indianek srebrne wiszące kolczyki i tzw. tupo czyli pięknie zdobiona
srebrna broszka – szpilka spinająca poły szala. Mężczyźni noszą długie warkocze
i krótkie, do kolan spodnie.
Ecuador ya cambio
Stalin i
Lenin są popularnymi imionami męskimi. – Edwin Stalin – przedstawia się trzydziestosześciolatek.
Trochę się wykrzywiam. Zauważył to. – Dlaczego wy Polacy nie lubicie Stalina,
przecież wyzwolił was od Niemców. Kiedyś czytałam bardzo złe rzeczy o poziomie
edukacji w Ekwadorze. Było to kiedyś,
teraz hasłem reklamowym kraju jest „Ecuador ya cambio”. Jedni to potwierdzają,
drudzy zaprzeczają.
Luis ma 14 lat, jest głuchoniemy i może wzbudzać litość. Ale... do szkoły
chodził przez rok, oficlalnie nawet nie ukończył pierwszej klasy. Nie umie
pisać ani czytać. Dlaczego? Bo nie chce chodzić do szkoły! Więc nie chodzi. Tak
odpowiedziała jego mama. Całymi dniami jeździ po mieście trzykółkiem i pomaga
krewnemu sprzedawać ser. Czy zarabia w ten sposób pieniądze dla rodziny, mamy i
braci? Usłyszałam, że 50 centów, chyba
stwierdzili, że nie powinnam tego wiedzieć. Jak będzie żył kiedy dorośnie, co
będzie robił? Odpowiedź pada – nic. Widać można mieć wieczne wakacje.
Trzynastoletnia Pamela ma oceny poniżej przeciętnej. Najsłabsze z angielskiego.
Dziewczna nie ma kiedy się uczyć. Przed szkołą i po szkole chodzi nad rzekę i
praniem zarabia na życie. Ekwador jest pierwszym w Ameryce i trzecim na świecie
krajem, który podpisał Konwencję Praw Dziecka ONZ.
Szkoła nie egzekwuje spełniania obowiązku szkolnego. Jak dziecko jest w szkole to dobrze, a jeśli go nie ma 1 miesiąc, drugi i dłużej, nikt sobie tym nie zawraca głowy. Spotykam Marię Elenę późnym rankiem w centrum miasta. - Dzisiaj idziesz do szkoły popołudniu? - Nie chodzę teraz do szkoły. Fatyguję się do jej domu, do dzielnicy zbudowanej na bagnach. O mały włos zębów sobie nie wybijam na bambusowej kładce. Mamę znajduję w domu babci. Otóż mama pokłóciła się z tatą. Przeniosła dzieci do innej szkoły i nie ma pieniędzy, by kupić im nowe szkolne stroje na w-f. W ten sposób trójka rodzeństwa już trzeci miesiąc nie chodzi do szkoły. Najczęściej leżą na kanapach przed telewizorem. A w kuchni siedzi na wpół roznegliżowana mama i rozpacza. W obciętych spodniach dresowych z bistoru i biustonoszu. Zarzuca szybko ręcznik na siebie, gdy widzi gości. Mąż często wracał pijany do domu, rzucała się wtedy na niego z pięściami. Więc sobie poszedł. A ona chce, by wrócił.
Najbiedniejsza
dzielnica średniego miasta w najbiedniejszej statystycznie prowincji. Jakże
różna od europejskich w Ekwadorze miast Cuenca i Loja. Droga pełna kurzu,
nieasfaltowana, po obu stronach brudne zaśmiecone bajora. Przejeżdża nią dobrze
ubrany mężczyzna na motorze. Zauważył spacerujących obcokrajowców i skarży
się na los Ekwadorczyka, który w takim brudzie i ubóstwie musi mieszkać. – To
posprzątaj i zbuduj porządną drogę i dom - odpowiedziała mu towarzysząca
cudzoziemcom Ekwadorka.