Każdy chce do górki

Jest takie miejsce w Ekwadorze, do którego zdąża każdy turysta, każdy backpaker. Magiczne słowo Montanita. Stoję i ja z kciukiem wyciągniętym w tę stronę. Mijam małe nadbrzeżne miasteczka. Libertador Bolivar oferuje duży wybór rękodzieła i hamaków. Monteverde rozpoznasz po górach soli.

Montanita, malutka wioska. Knajpy, kramy z pamiątkami, knajpy, kramy z pamiątkami i jeszcze raz to samo. Niewielki malecon, małe plaże. I pomiędzy tym wszystkim setki surferów i imprezowiczów. Na północy plażę ogranicza wyrastająca z morza niewielka górka i to jej miejscowość zawdzięcza nazwę. Kto chce się wyspać w nocy, niech szuka noclegu po północnej stronie górki, gdzie już zaczyna się Olon.

Z przyjemnością wystawiam kciuka w powrotną stronę. Zatrzymują mnie pelikany na rybackich łodziach W popołudniowym słońcu Monte verde. Rano będzie ich jeszcze więcej, gdy zostawię wszystkich śpiących i pójdę na spacer, kiedy rybacy przypłyną z rybą. Potem wrócę zrobić na śniadanie  bolon de verde, kulki z platanów i sera. Pełnia szczęścia istnieje.

Wracam do „okien” i brakuje mi szumu fal.W San Pablo dają mi poczucie bezpieczeństwa, bo są zawsze, gdy zasypiam, kiedy się budzę, albo przebudzę.  A w „oknach” obudzić mnie może tylko niespodziewany deszcz dudniący o metalowy dach. I myślę wtedy, że cały świat zatopi ten tropikalny deszcz.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz