Romantyczny
autobus. Tak może się nazywać każdy z autobusów w Ekwadorze, bo każdy gra
muzykę romantyczną. Możesz zamknąć oczy i marzyć. Albo je otworzyć i podziwiać
pola bananów, kakaowców i trzciny cukrowej albo góry. To dwa dominujące rodzaje
krajobrazów.
Via a la Costa prowadzi z
Guayaquil prosto na zachód, nad ocean. Suchy tuż przed porą deszczową krajobraz
z niewielkimi wzgórzami urozmaicają plantacje papaji i pitahaji. Nad brzegiem
oceanu w miejscu dzisiejszej Santa Eleny 8000 lat przed naszą erą istniała
starożytna kultura zwana Las Vegas. Archeologowie odkopali tu fragmenty domów,
wysypiska śmieci i cmentarz. Przedmioty datowane są 8800 – 4600 p.n.e. Była to
cywilizacja rolnicza, do budowy narzędzi używali drewna, kory, trzciny. Kultura
Las Vegas jest jedną z najstarszych z kultur wybrzeża Pacyfiku odkrytych w
Ekwadorze. Z niej wywodzi się kultura Valdivia. Jej pozostałości można oglądać
w miasteczku o tej samej nazwie położonym nieco dalej na północ.
W jednym z grobów
odkopanych w pobliżu Santa Eleny znaleziono
starannie pochowane, szkielety mężczyzny i kobiety. Szkielety obejmują się nawzajem rękoma i nogami.
W chwili zgonu mieli 20-25 lat. Na początku interesowano się przyczyną
śmierci. Teraz już nikogo nie ciekawi co się stało 6- 5 tys lat temu. Co
spowodowało, że w miłosnym uścisku skryli się na wieki wieków przed oczami
świata.
Włosi mają Romea i Julię
albo kochanków z Valdaro, Hiszpanie kochanków z Teruel, Iran Kochanków z
Hasanlu, Pakistan legendę o Salimie i Anarkali a Ekwador ma kochanków z Sumpy.
Spaceruję wieczorem
brzegiem oceanu. Wydaje się, że pomiędzy San Pablo, a Montevede
jestem tylko ja.
Nagle widzę jakieś postacie w wodzie.
Podchodzę bliżej, a one odfruwają. Po raz pierwszy w życiu spotkałam pelikany.
Ogromne szare ptaszyska. Zobaczę ich więcej jutro rano, gdy rybacy przypłyną ze
świeżą rybą. Nieopodal na padlinę czają się czarne ptaszyska z nieopierzoną
szarą głową. To urubu czarny (sępnik czarny) z rodziny kondorowatych. Nie
dziwię się, że widzę je po raz pierwszy. Występują tylko w Amerykach.
Nade mną klucze pelikanów
i mew. Nieustannie nurkują w wodzie. Nie tylko oni, my niedoskonali, którzy
fruwać nie potrafimy też czekamy na ryby, ale mamy tę przewagę, że potrafimy z
tej ryby wyczarować cudowne smaki. Popisowym daniem Ekwadoru i Peru mogą być
sewicze.
Ekwadorskie
sevicze po peruwiańsku:
Surową,
świeżą rybę kroimy w kostkę, dodajemy sól. Zalewamy sokiem wyciśniętym z limonek.
Powinno go być tyle, by przykryć całą rybę. Trzeba czekać przynajmniej okolo
pół godziny, by ryba się „ugotowała” w soku z limonek. Pokroić drobniutko kolendrę
i pietruszkę. Cebule pokroić w drobną kostkę, połączyc z zieleniną i olejem.
Zmiksować pomidora i kawałek czerwonej papryki, dodac trochę wody. Gdy ryba
jest „ugpotowana” wszystko razem połączyć. Na koniec wycisnąc sok z połowy
pomarańczy. I palce lizać!
Julie
przyjechała z Kanady powłóczyć się przez miesiąc po Ekwadorze i wróci do
ojczyzny. Dlaczego wybrałaś Ekwador? Bo chciałam spróbowac sewicze.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz