Autobus do Calpi wypełnia się kolorowymi spódnicami. Kobieta obok nie traci czasu, tylko tworzy bransoletkę z koralików. Wszyscy spieszą na sobotni targ zwierząt w Lican.
W niedzielę natomiast cała okolica zmierza na cotygodniowy targ w
Cajabamba. Nacieszyłam oczy różnorodnością haftowanych bluzek (tylko dlaczego
wszystkie ze sztucznych materiałów) i plecionych pasów i teraz wyciągam kciuka w kierunku
Alausi, bo tam jest kolejne niedzielne targowisko. Zabiera mnie sympatyczna rodzina.
Też uważam, żę zakupy to strasznie nudna sprawa |
Niechaj spadnie manna z nieba |
Alausi (San Pedro de Alausi) leży w głębokiej dolinie. Zagłębiło się dosyć nisko między
otaczającymi je górami. Jako jedna z niewielu miejscowości w Ekwadorze może się
pochwalić torami. Właśnie przejeżdża pociąg. Przez okna wyglądają białe głowy i
białe ciała, co najwyżej mocno przyczerwienione. Ten, jak i inne pociągi w
Ekwadorze (z wyjątkiem jednego niewielkiego odcinka) nie jest środkiem
publicznego transportu, ale pociągiem wycieczkowym.
Facha |
Miasta w dolinie strzeże jego patron, św. Piotr. Jego niebagatelnych rozmiarów pomnik stoi na wzgórzu Lluglli. Dookoła monumentu jest zadbany park. Moje stopy wyglądają jakby zebrały cały kurz ekwadorskich dróg. Pozwalam im rozkoszować się miękką, chłodną trawą. Za tę przyjemność muszę słono zapłacić. Nie wiem co i nie wiem dlaczego, ale znów mnie coś fatalnie ugryzło.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz