Autobus do Calpi wypełnia się kolorowymi spódnicami. Kobieta obok nie
traci czasu, tylko tworzy bransoletkę z koralików. Wszyscy spieszą na sobotni
targ zwierząt w Lican.
W niedzielę natomiast cała okolica zmierza na cotygodniowy targ w
Cajabamba. Nacieszyłam oczy różnorodnością haftowanych bluzek (tylko dlaczego
wszystkie ze sztucznych materiałów) i plecionych pasów i teraz wyciągam kciuka w kierunku
Alausi, bo tam jest kolejne niedzielne targowisko. Zabiera mnie sympatyczna rodzina.
 |
Też uważam, żę zakupy
to strasznie nudna sprawa |
 |
Niechaj spadnie
manna z nieba |
Kupujemy cuy, gryzę mięso, wypieczoną skórę, maleńkie kostki też chyba
udałoby się pogryźć. Odpowiadam na setki pytań o Polskę. Jedziemy wśród
przepięknych górskich krajobrazów. I ogarnia mnie wątpliwość czy aby na pewno
tak ładnie jest po drodze do Guamote i Alausi? Teraz wszyscy się nad tym
zastanawiają i przyznają do zaległości w temacie - poznaj swój kraj. Zatrzymują nadjeżdżający z
naprzeciwka samochód. Z kolejną sympatyczną rodziną jadę z powrotem. Odwijają
folię na pace vana i wskakuję na rozłożone tam kołdry. Śliczna, roczna Samari skacze po
kolanach, nie wiem, brata? Tatusia! Nie pytam o wiek, ale niewysoki o
delikatnych, dziewczęcych rysach ojciec wygląda jak chłopczyk z gimnazjum.
Alausi (San Pedro de Alausi) leży w głębokiej dolinie. Zagłębiło się dosyć nisko między
otaczającymi je górami. Jako jedna z niewielu miejscowości w Ekwadorze może się
pochwalić torami. Właśnie przejeżdża pociąg. Przez okna wyglądają białe głowy i
białe ciała, co najwyżej mocno przyczerwienione. Ten, jak i inne pociągi w
Ekwadorze (z wyjątkiem jednego niewielkiego odcinka) nie jest środkiem
publicznego transportu, ale pociągiem wycieczkowym.
 |
Facha |
Niedziela w Alausi należy do falujących, kolorowych spódnic Indianek. Sprzedają, kupują, dyskutują. To wrzucają pakunki na pakę ciężarówek i same za nimi wskakują, to znów zrzucają i zeskakują. Niskie, zwinne, z długimi warkoczami owiniętymi kolorową ozdobną i ochronną taśmą i w kapelusikach chroniący przed słońcem i dodających centymetrów ;-)
Miasta w dolinie strzeże jego patron, św. Piotr. Jego niebagatelnych rozmiarów pomnik stoi na wzgórzu Lluglli. Dookoła monumentu jest zadbany park. Moje stopy wyglądają jakby zebrały cały kurz ekwadorskich dróg. Pozwalam im rozkoszować się miękką, chłodną trawą. Za tę przyjemność muszę słono zapłacić. Nie wiem co i nie wiem dlaczego, ale znów mnie coś fatalnie ugryzło.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz