Sniadanie
najwazniejszym posilkiem jest. Bez zalu odrzucam platki, kanapki I caly
roznorodny miszmasz na rzecz ekwadorskiej tortilli. Gotuje platany, ugniatam,
wyrabiam z woda I olejem palmowym. Formuje placki nieco wieksze od dloni, do
srodka do srodka wkladam twarog, zamykam, nadaje ksztalt splaszczonej bulki.
Smaze z obu stron na oleju I zycze panstwu smacznego.
czyli panna z okien (Ventanas - Ekwador - rok na równiku). Zapraszam też na: polkawkirgistanie.blogspot.com
W druga strone
Ucze sie na
nowo mowic, odkrecac gaz, zamykac zamki w drzwiach I klodki. Bo wszystko kreci
sie w druga strone.
Muzyka
wieczoru, to muzyka sasiadow. Glosna, natarczywa, zagluszy wszystko. Nie
zamkniesz okna, bo go nie ma. Nie jest potrzebne. Wystarczy otwór w scianie I
kraty. Nie jestem sama. Jaszczurki na suficie, wierne towarzyszki wieczoru. Pieja
koguty, jest 22.30, chyba tez ekspaci z Europy. Dobranoc, w Europie
wstaje dzien.

Ventanas - "okna"
![]() |
Czasem po ulicy biega iguana i czuje się na równych prawach z samochodami jak i pieszymi. |

Pilka
Wiekszy jest
silniejszy, wiekszy ma wieksze prawa. Dotyczy to samochodow na ulicy, relacji
pieszy - samochod oraz wiekszy - mniejszy na boisku. Mniejszy wiekszemu
przeszkadza, placze sie z pilka pod nogami, a wiekszy chce sie bawic w powazny
mecz.
Mniejszemu
jest wszystko jedno gdzie bedzie kopac pilke. Na ulicy, na placu, na placu
budowy. Najwazniejsze, ze ma pilke. Mial. Wpadla do rzeki zamienionej w kanal
sciekowy. Jest daleko w dole, w brudnej wodzie wokol smieci, prowadza do niej
strome zbocza. Sytuacja beznadziejna, trzeba sie z pilka pozegnac. Tak mi sie
wadawalo. Przechodzi starszy kolega, probuje pomoc, nie udaje sie, odchodzi.
Nie znalam takiej determinacji, by ocalic najwiekszy skarb chlopiecego
dziecinstwa. Nie odejda, nie zostawia. Wyciagneli. Graja dalej. Emocje, radosc,
zabawa I znow pilka w sciekach. Znow dokonuja niemozliwego. 2 minuty gry, 20
minut nieziemskiego wysilku, by wydobyc pilke.
Restauracje w centrum handlowym w Guayaquil. Ludzie patrzą nie w swoje talerze tylko na ekrany z transmisją meczu. Co jakiś czas rozlega się niesamowita wrzawa. Nie muszę pytać jaki sport tu jest najpopularniejszy.
Restauracje w centrum handlowym w Guayaquil. Ludzie patrzą nie w swoje talerze tylko na ekrany z transmisją meczu. Co jakiś czas rozlega się niesamowita wrzawa. Nie muszę pytać jaki sport tu jest najpopularniejszy.
Na srodek swiata
W Pradze
siapi deszcz, w Barcelonie jest cieplutko, w Bogocie chlod nocy kaze mi
zalowac, ze nie zabralam zimowej kurtki. I wreszcie ta wlasciwa pogoda, jest
goraco, chociaz to srodek nocy. Wilgotno tez, bo pelnia szczescia nie istnieje.
Na lotnisku
czeka prezydent. Nie kraju, ale prezydent, jak najbardziej oddany swojej
reprezentatywnej funcji. Trzyma kartke z wydrukowanym moim zdjeciem z jednej strony, z drugiej - imieniem i celuje w moja strone. Scislej, po co prezydent ma trzymać kartke, niech trzyma ja kierowca. Po drodze dzwoni do nas żona prezydenta, kobieta, którą diabeł posyła tam, gdzie sam nie może już niczego załatwić i zazdrości jej charyzmy.
Noca miasta
ubieraja sie w swiatla i czaruja, wabia, mamia rzekomym pieknem. Takim po raz i pierwszy zobaczylam ekwadorskiego
molocha, przecietego dostojna czarna, szeroka wstega rzeki Guaya. Babajoyo
blyszczy znacznie slabiej. Dalej za rozleglymi plantacjami bananow, platanow I
kakao ukrywaja sie moje okna (tak w tlumaczeniu brzmi nazwa miejscowosci),
przez ktore bede wygladac na Ekwador.
Klade sie nad
ranem, w nowym swiecie, gdzie na nowo trzeba sie uczyc zyc I mowic. Pieja
koguty, zaraz potem robotnicy zaczynaja swij dzien pracy na sasiedniej budowie.
Ggdzies tu powinien byc Mario. On wie wiecej. I lepiej umie mowic.
Na obiad
przychodzi prawie setka dzieci. W szkolnych mundurkach. Każda szkoła ma ich dwa rodzaje, ogólne albo sportowe, na lekcje w-fu. Witaja
sie tradycyjnie, czyli calusem w policzek. Ucze sie ich podwojnych imion I
nazwisk, jedno dziedzicza po mamie, drugie po tacie. Mlodsze starsze, wyzsze,
nizsze, schludne, zaniedbane. Laczy je jedno. Dziecieco-mlodziencze piekno,
radosc, ufnosc. Po poludniu przychodzi ich troche mniej. Chca sie bawic, uczyc,
platac figle.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)