Pokutnicy


On ją zabił. Z rozpaczy. Miał na imią Piotr, a ona Magdalena. Ktoś inny zdradził, ktoś okradł albo oczernił, oskarżył, zranił. Pod fioletowym kolorem skruchy, pod stożkiem pokory te i inne grzechy maszerują co roku w Wielki Piątek, ulicami Quito. Jak wyrzut sumienia, przypominają o tym, co stało się z Chrystusem ponad 2000 lat temu i ile zła jest popełnianego każdego dnia. Również na pamiątkę tragedii tamtego Piotra i Magdaleny z XVII w.

Cucuruchos i veroniki z Quito przypominają o latach zbrodni, tak samo skruchy i cierpienia. Nic się nie zmienia. Wciąż każdego dnia człowiek krzywdzi człowieka.

W Quito, w 1650 roku, żył sobie hiszpański szlachcic Lorenzo de Moncada. Był żonaty z piękną mieszkanką tego miasta Marią de Peñaflor i Velasco. Mieli córkę, Magdalenę, piękną dziewczynę, do której wzdychali wszyscy młodzieńcy tamtej epoki. Don Lorenzo, był znany ze swej dobroci i pewnego razu jako lokaja zatrudnił Jeronimo de Esparza, człowieka, który popadł w nędzę.

Don Jeronimo miał syna Piotra, o siedem lat starszego od 15-letniej Magdaleny. Oboje zakochali się z sobie bez pamięci. Romans Magdaleny szybko dotarł do uszu matki. Donia Maria de Peñaflor prawie zemdlała na tę wiadomość. Podzieliła się tą nowiną z mężem, który wziął to jako upokorzenie. Nie mógł znieść, że jego córka zadaje się z byle kim.

Lokaj i jego syn zostali odwołani z majątku Don Lorenzo. Ale romans pomiędzy Pedro i Magdaleną trwał. Dziewczynka mogła wychodzić tylko na mszę św. do kościoła św. Augustyna. Piotr, by widywać ukochaną, przebrany za cucurucho stawał obok jednego ze świętych obrazów. Jego rodzice nigdy tego nie zauważyli. Czasami tylko widzieli, że dziewczyna sama przychodziła do kościoła.
Tymczasem Quito obiegła wiadomość, że jest organizowana wyprawa na wschód. Piotr upatrywał w niej szansę, by stać się bogatym i zyskać  przychylność Don Lorenzo. Wyprawa zakończyła się niepowodzeniem, wielu jej uczestników, w tym Piotr zmarł. Magdalena bardzo płakała na wieść o śmierci  ukochanego.

Pewnego razu przybył  Hiszpanii przystojny młody człowiek, imieniem Don Matteo de Leon. Zdobył przychylność don Lorenzo i poprosił o rękę Magdaleny. Ponieważ w tym czasie małżeństwa były aranżowane przez rodziców i dziewczęta musiały być posłuszne rodzicom, tak też i małżeństwo Magdaleny zostało uzgodnione wbrew jej woli.

Ślub miał się odbyć 27 marca 1655, w godzinach wieczornych. Tradycja mówi, że panny młode, jeden dzień przed ślubem, powinien dać jałmużnę żebrakom, bo tylko wtedy mogą być szczęśliwe w małżeństwie. Setki żebraków ciągnęły do domu Magdaleny.

Magdalena rozdając jałmużnę, otrzymała list od Piotra, o tym, że nie umarł i chce ją zobaczyć. Odpowiedziała zdecydowanym „nie” i co gorsze poinformowała go, że wychodzi za mąż.
Wtem do domu Magdaleny przybył żebrak przebrany za cucurucho. Miał posturę Piotra. Gdy nastolatka otworzyła drzwi, wyciągnął sztylet i zabił ją.

Słudzy bardzo starali się ukryć fakt, w jaki sposób zginęła panna młoda. Jednak prawda wyszła na jaw. Piotr, pod kościołem św. Augustyna, zrzucił płaszcz i kaptur, który zakrywał jego twarz. Wtedy ludzie zobaczyli, że to zbroczony krwią Piotr.

Od 6 rano w kościele św. Franciszka trwa nabożeństwo. Na zewnątrz o ściany klasztoru opierają się dziesiątki krzyży. Większe, mniejsze, ogromne, drewniane, metalowe, kaktusowe. O godz. 10 formułuje się procesja. Setki tzw. cucuruchos w akcie skruchy i pokory z intencją przeprosin za grzechy swoje i innych, zmuszają ustawionych wzdłuż ulic widzów do zadumy nad całym złem świata. Do wielogodzinnej drogi krzyżowej włączają się widzowie. Każdy, nieważne czy przebrany za cucurucho, Chrystusa czy nie, niesie swoje zmartwienia i bóle. Dźwiga swój krzyż symboliczny lub fizyczny, ciężki, przytłaczający. Niektórzy z poduszką podłożona na ramieniu. Na ramionach krzyż, na nogach łańcuchy. Przytroczone do bosych stóp, albo w wersji lżejszej do obuwia. Symbolicznie biczują się gałązkami roślin lub cienkimi sznurami. 

Do udziału w procesji można się zapisać 2 miesiące przed Wielkanocą w kościele św. Franciszka. Trzeba zgłosić czy się chce nieść krzyż, zmyć grzechy, opłakiwać to życia albo następne. Nie ma innego wymogu oprócz posiadania wiary i udziału kursie religijnym. Uczestnicy będą mieli okazję, aby dowiedzieć się więcej o procesji. W kościele są dostępne stroje i stożki, ale jeśli dla kogoś zabraknie, będzie musiał postarać się na własną rękę. Pokuta to nie łańcuchy lub wici, ale dziękczynienie za otrzymane dary i akt wiary, aby zmienić swoje życie.

Od tysięcy lat każdego dnia ktoś komuś wbija gwóźdź w ciało. Rani do krwi, zadaje cierpienie nie do ukojenia. Ktoś wybacza i prosi o wybaczenie. Każdego dnia otwierają się rany.  Od morderców, zdrajców, szaleńców, złodziei, donosicieli i szpicli wybaw nas Panie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz